sobota, 29 listopada 2014

Oliwer - Oprowadzić Cię?

Wstałem wcześnie, miałem lekką chrypę. No świetnie, a ja mam śpiewać? Nie no, przejdzie mi. Nakarmiłem Maksa i poszedłem się ubrać, wziąć prysznic i umyłem zęby. Maks został w domu, wszedłem do garażu i próbowałem odpalić auto. Niestety, akumulator padł. No świetnie. Byłem zmuszony iść na pieszo. Próba minęła szybko, byłem wolny cały dzień. Wracałem przez centrum, szedłem blisko ścian jak zawsze. Nagle drzwi od sklepu z ubraniami się otworzyły, a ja dostałem w nos. 
Ki: O boże, przepraszam! - powiedziała podchodząc do mnie.
O: Nie no spoko, dziś chyba mam pecha. - westchnąłem. 
Ki: To moja wina. - odgarnęła sobie włosy za uszy.
O: Nie, no co ty. To ja powinienem chodzić dalej od ścian. - zaśmiałem się. - Oliwer jestem.
Z nosa leciała mi krew, trudno, przejdzie.

~~Katie~~
Było mi bardzo głupio. Widząc co sama dokonałam chciałam zakopać się pod ziemie z mojej głupoty. Gdy patrzyłam jego twarz zamurowało mnie. Krew spływała mu po prawym policzku i zatrzymywała się na koszulce. 
Ki: Może ci to opatrzę? - zaproponowałam nieśmiało. - Wygląda to na poważną ranę. - skrzywiłam się lekko wgryzając się w lewy kącik ust. 
O: Nie trzeba. - zaśmiał się pod nosem. 
Ki: Ale ja nalegam. - mówiłam dalej przekonując chłopaka. 

~~Oliwer~~
Przewróciłem oczami. Przecież to zwykła krew, nic poważnego. Dlaczego dziewczyny przeważnie z wszystkiego, robią wielką tragedię? Ale jak chce, niech opatrzy. - zaśmiałem się w duchu.
O: Eh, nie trzeba. - powtórzyłem. 
Naprawdę nie trzeba, wrócę do domu przebiorę się i będzie po sprawie. 
Ki: Okey. - powiedziała i zaczęła odchodzić.
Co!? Przecież nie mogę dać jej tak odejść, przecież nawet nie wiem jak się nazywa.
O: Ale jak chcesz to możesz. - uśmiechnąłem się podbiegając do niej.

~~Katie~~
Zaczęłam się uśmiechać kątem ust. Trzeba tylko udawać smutną i obojętną, w tedy wszystko będzie tak jak się chce. Zabrałam chłopaka do mojego domku gdzie opatrzyłam mu, jak dla mnie, głęboką ranę. Po odkażeniu i uleczeniu rany podałam mu mrożoną herbatę z cytryną. Po jego minie wydawało się że bardzo mu smakuje. Fajnie mieć takiego kumpla co lubi to samo co ja, ale szczerze muszę się dowiedzieć o nim więcej niż tylko to że lubi ten sam napój co ja.

~~Oliwer~~
Ukrywałem moje lekkie znudzenie, żeby nie wyszło że jestem jakiś... no dobra, była ta herbata. Hm... o czym by tu gadać... schowałem ręce do kieszeni od bluzy i rozglądałem się po pomieszczeniu. Miałem ochotę wyjść, nie sam oczywiście, ale nie wypada... kuźwa.
O: To... czym się zajmujesz? - zadałem pierwsze lepsze pytanie przerywając ciszę.
K: Jestem muzykiem. - uśmiechnęła się. - A Ty? - spytała po chwili.
O: Ja jestem kaskaderem i śpiewam. - powiedziałem.
K: Ooo, to zaśpiewaj mi coś... - uśmiechnęła się.
O: Nie dzięki, nie, sorry. - próbowałem się wykręcić. - Ale jak coś, to możesz przyjść kiedy tam do studia czy coś. - powiedziałem.
Nie chcę przed nią śpiewać, boshe, ja nie dam rady! Będę się denerwował i jeszcze słowa przekręcę, wtedy będzie się ze mnie śmiała i będzie dupa.

~~Katie~~
Nie rozumiem. Kto by przyjął takiego piosenkarza który wstydzi się zaśpiewać przy tylko jednej osobie, a ciekawe jak śpiewa na jakiś koncertach czy coś. - powiedziałam w myślach z dużą dość niepewnością.
Ki: Szkoda. - westchnęłam cicho pijąc mrożonej herbaty z dodatkiem cytryny. - Myślałam że pokażesz na co cię stać. - udawałam zasmuconą. 
Zaczęłam pić napój duszkiem, aż się zakrztusiłam. Szybko odłożyłam szklankę na stół i zaczęłam głośno kaszleć.

~~Oliwer~~
Jak to jest się czuć zmieszanym? O właśnie tak. Wbiłem wzrok w ziemię i siedziałem, gdy dziewczyna zaczęła kaszleć podniosłem głowę. 
O: Pomóc? - spytałem, choć było to głupie.
K: Nie dzięki. - powiedziała uspakajając się. 
Wstałem i ubrałem kaptur, nie chciało mi się już tu siedzieć, było trochę napięcie.
O: Idziemy na spacer? - spytałem.

~~Katie~~
Kiwnęłam lekko głową po czym ruszyłam za przystojniakiem. Przystojniakiem? Katie weź że się opanuj, wróć na świat, a nie myśl o niebieskich migdałach. - potrząsnęłam mocno głową. Oboje się ubraliśmy i wyszliśmy z mojego mieszkania.
Ki: Jak długo tu jesteś? - powiedziałam od razu po wyjściu.
Czekając na odpowiedź zamknęłam na klucz dom by wiedzieć że nikt się nie włamie.

~~Oliwer~~
O: Nie za długo, nie za krótko lecz w sam raz. - uśmiechnąłem się chowając ręce do kieszeni. - A ty? - spytałem po chwili powolnego marszu.
Ki: Krótko. - westchnęła. 
O: Może cię oprowadzę po mieście? - zaproponowałem. 
Ki: Chętnie. - uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy w stronę centrum miasta, a było ono duże, więc trochę nam się zeszło. Cały dzień spędziliśmy razem, poznaliśmy się. Gdy było późno, zjedliśmy kolację w knajpie po czym odprowadziłem dziewczynę do jej domu, aby nic się nie stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz