piątek, 2 stycznia 2015

Nikodem - Przestępstwo

Późnym wieczorem wyszedłem z domu. Ubrany w czarne spodnie i czarną bluzę. Twarz miałem zasłoniętą czarną chustą. Szedłem powoli ciemnymi uliczkami. Kilka minut przed północą spotkałem się ze swoimi kolegami. Razem udaliśmy się pod biurowiec. Tam rozdzieliliśmy się. Ja miałem zająć się 10 piętrem. Sprawnie otworzyłem okno. Cicho wszedłem do środka. Od razu wyłączyłem alarm i moi koledzy mogli spokojnie wejść drzwiami. Przemykałem się nie zauważony przez kamery. W końcu dotarłem na odpowiednie piętro. Rozejrzałem się uważnie. Zacząłem szukać odpowiednich dokumentów. Gdy je znalazłem, wrzuciłem je do torby i skierowałem się do wyjścia. Nagle usłyszałem alarm, któryś z tych gamoni musiał się zarejestrować na kamerze. Zacząłem szybko biec. Byłem prawie przy wyjściu, gdy usłyszałem dźwięk radiowozu policyjnego. Tym razem się nie udało, tuż przy wyjściu mnie dorwali. Nie mogłem stracić pozwolenia na zawód, a tym bardziej trafić do więzienia. Trzeba było coś wymyślić...

~~Alan~~
Dostaliśmy sygnały, że w biurowcu na Zachodniej włamali się jacyś mężczyźni. Centrala wysłała tam aż 3 radiowozy, więc musiało być nieźle. Ubrali mnie i dwóch innych w stroje snajperskie i dali nam broń snajperską. Podstawą była kamizela kuloodporna, ponoć byli uzbrojeni. Wsiedliśmy na motory, włączyliśmy syreny i ruszyliśmy na miejsce. Były tam wszystkie 3 radiowozy, które wysłali po chwili dojechał 4. Dwóch policjantów wyszło z budynku, podszedłem do nich.
A: Co jest chłopaki? - spytałem.
K: Został jeden, mieliśmy go, ale się wyrwał. - stwierdził.
A: Idę sam, zostać i ubezpieczać drzwi. - zaleciłem i wszedłem do środka.
W każdej chwili byłem gotowy do strzału, chodziłem po piętrach szukając zbiega. Znalazłem go na 5 piętrze.
A: Do góry ręce! - powiedziałem.
Chłopak załamany rzucił torbę pod moje nogi i poniósł ręce do niego. Zajrzałem do torby, co chwilę spoglądając na chłopaka. Były tam dokumenty o odebraniu prawa do zawodu. Odłożyłem torbę i spojrzałem na niego.
A: Czym się zajmujesz? - spytałem. - I ściągnij chustę proszę. - zrobił to, o co go prosiłem. 
Wiem dlaczego to zrobił, w sumie miał powód, ale nie powinien. Prawo teraz jest cholernie niesprawiedliwe.

~~Nikodem~~
N: Jestem fryzjerem... oraz piercerem. - odwróciłem wzrok od policjanta.
A: Wiesz, że to nie było najlepsze rozwiązanie?
N: No niby tak. Ale co miałem kurwa zrobić, skoro chcieli mi odebrać prawo do wykonywania zawodu... To wszystko przez tego jebanego klienta. Podał mój zakład na policję, bo mu coś nie pasowało.
Policjant słuchał, niby to z zaciekawieniem. Tak naprawdę pewnie słyszał o tej sprawie. 
N: Dobra, lepiej mnie już zawieź na ten komisariat. Przeżyję wszystko. - zrezygnowany spuściłem głowę. Niby to nie w moim stylu, ale czasem tak trzeba. 
Policjant przyjrzał mi się uważnie.
A: Dobra, idziemy. Pogadamy na komisariacie.

~~Alan~~
Chłopakiem zajęli się inni, a ja poszedłem pogadać z kim trzeba. Trochę go rozumiem, ale były inne sposoby aby tego wszystkiego uniknąć. Ale gdyby tamci, nie zabrali mu tego prawa, raczej by tego nie zrobił, choć nie wiem. Nie znam go. Gdy wróciłem na komisariat przebrałem się w strój codzienny, wziąłem Alexa i poszliśmy do pomieszczenia, gdzie przesłuchiwali chłopaka. Ustałem naprzeciw niego.
A: Gadałem z kim trzeba. - powiedziałem. - Wszystko zależy od tego, czy masz czystą kartotekę. - powiedziałem. - Więc? Czysta czy nie? - spytałem.
Jak nic nie powie, to już nie moja sprawa. Jak nie chce sobie życia spierdolić, niech lepiej ma czystą tą kartotekę. 

~~Nikodem~~
N: Heh, raczej czysta.
A: Tak albo nie.
N: No dobra, pewności nie mam. - westchnąłem - Przecież i tak wszystko się wyda na rozprawie.
A: Módl się, żeby była czysta. - wyszedł
Mnie zabrało dwóch policjantów do celi. Miałem tam sobie poczekać do rozprawy, że też musi chodzić o kartotekę. Nie wiem co tam zapisywali. Myślałem, że mi się nie przyda, a teraz proszę, wszystko zależy od niej. Głośno westchnąłem i położyłem się na łóżko. Nic ostrego nie znajdowało się w celi, szkoda, bo teraz by się przydało. Aby rozładować te emocje...
Następnego dnia odwiedził mnie prawnik z urzędu. Musiałem mu wszystko opowiedzieć. On tylko zapisywał wszystko w swoim notatki. Nic nie powiedział o mojej sytuacji i takie tam, tylko poszedł. Znów znalazłem się w celi. Ta cisza doprowadzała mnie do szału. Nagle przyszedł pan policjant.
A: Szykuje się. Zaraz masz rozprawę.
Nie odpowiedziałem mu tylko wstałem i podszedł do krat.
A: Jak coś, ja mam cię na nią doprowadzić. - rzekł i otworzył cel. 
Wyszedłem, skup mnie w kajdanki  i prowadził długim korytarzem w stronę wyjścia. Trzymał mnie za kajdanki, lecz kilka jego palców dotykało moich dłoni. W końcu coś ciepłego, po całej nocy spędzonej w zimnej celi...
Po kilkunastu minutach byliśmy już przed budynkiem sądu. Już mieliśmy wejść, ale Alan nagle się zatrzymał.

~~Alan~~
Nie chciał bym, żeby sobie życie spieprzył. Życzyłem mu powodzenia, wzięli go inni policjanci. Akurat skończyła się moja zmiana, więc poszedłem się przebrać i wróciłem do domu. Po co ja w ogóle tutaj jeszcze siedzę? Moje życie nie ma sensu, nie chcę być samotny do końca życia... zjadłem kolację, oglądnąłem jakiś film i poszedłem spać, następnego dnia miałem wolne, więc wylegiwałem się w łóżku do południa, życie kawalera chyba nie jest najgorsze... ale najlepsze też nie. Posprzątałem w domu, bo był lekki chlew i pojechałem odwiedzić starych przyjaciół, dawno ich nie widziałem. Za kilkoma dziewczynami też się stęskniłem... - zaśmiałem się w duchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz