piątek, 2 stycznia 2015

Szymon - Wejściówka

Bardzo wcześnie obudził mnie dzwonek do drzwi, zaspany wstałem i poszedłem otworzyć. Stała tam Julia, gdy mnie zobaczyła, zaśmiała się pod nosem. Zdałem sobie sprawę z tego, że stoję przed nią tylko w bokserkach.
S: Spałem, nie czepiaj się. - uśmiechnąłem się i zaprosiłem ją do środka. - Co cię sprowadza tak wcześnie? - spytałem przecierając oczy ręką.
J: Jak to co? Przecież masz dzisiaj ten koncert no! - rozłożyła ręce.
S: Wiem, ale dopiero o szesnastej kotku. - powiedziałem uśmiechając się.
J: Boshe, zrozumiałam że o dziesiątej. - spuściła wzrok.
S: Chodź kotku, idziemy spać. - zaśmiałem się pod nosem i pocałowałem ją.

~~Julia~~
Była, zaledwie szósta, więc rzeczywiście byłam senna. Choć wolałabym spać u siebie, przecież znamy się nie wiele. Mimo to uśmiechnęłam się tylko i poszliśmy do sypialni. Zdjęłam z siebie ubranie, tak, że miałam na sobie tylko bieliznę. Nie śmiało położyłam się obok niego. Leżałam tak na wznak i myślałam o moim życiu i koncercie. Po chwili poczułam, jak przytula się do mnie Szymon. Objął mnie w pół i położył głowę na mojej piersi. Czułam się trochę skrępowana, ale po paru minutach nawet mi się to spodobało. Przed oczami widziałam ciemność, znużona zamknęłam oczy i odpłynęłam w sen. Spaliśmy tak razem przytuleni do siebie. Obudził mnie pies Szymona, który wskoczył na łóżko i zaczął wyć. Nie chętnie otworzyłam oczy. 


~~Szymon~~
Wstałem jakieś piętnaście minut wcześniej i zacząłem przygotowywać romantyczne śniadanko. Mam nadzieję, że wszystko jej będzie smakować, w wazonik, wsadziłem różę. Poszedłem do sypialni, Julia już nie spała, a Travis leżał obok niej.
S: No świetnie, zdradzasz mnie z moim psem? - spytałem. 
J: Och, to tak jakoś wyszło. - zażartowała.
Zaśmiałem się pod nosem i podałem jej śniadanie, a sam poszedłem się ubrać. Później poszedłem do salonu po wejściówkę dla Julii, wróciłem z nią do sypialni, dziewczyna była już ubrana. Usiadłem obok niej na łóżku i założyłem jej na szyję wejściówkę.
S: Będziesz cały czas ze mną. - uśmiechnąłem się.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko pod nosem, i zaczęła czytać co jest napisane na plakietce.
S: Kochasz mnie? - spytałem.
Chciałem się po prostu upewnić, nie chcę żeby znów stało się to co kiedyś...

~~Julia~~
Spojrzałam w jego błyszczące brązowe oczy i złapałam za rękę.
J: Najbardziej na świecie. - cmoknęłam go w usta.
Chłopak tylko się uśmiechnął, nic nie mówiąc. Widziałam, że coś go trapi. 
J: Może pójdziemy na spacer, rozluźnisz się. - zaproponowałam.
S: Chętnie. - podniósł lewy kącik ust.
Wyszliśmy z Travisem na spacer, moje psy odpoczywały u moich rodziców na wsi. Dzisiaj miałam je odebrać. Wróciliśmy z spaceru o 13. Zostały 3 godziny. Czas ten spędziliśmy razem, ale pojechałam do siebie, aby się przygotować. Ubrałam moją ulubioną sukienkę i szpilki. Następnie przyjechał limuzynom, po mnie Szymon.
J: Skąd masz taką wypasioną brykę? - spytałam będąc już w samochodzie.
S: Załatwił mi ją mój menager. - uśmiechnął się. - Pięknie wyglądasz. - powiedział całując mnie.
Po paru minutach byliśmy na miejscu ...

~~Szymon~~
Julia wyglądała cudownie, nie mogłem się na nią napatrzeć. Gdy dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z samochodu usłyszałem pisk dziewczyn, nie przepadam za tym, później głowa boli. Złapałem Julię za rękę i przepchaliśmy się przez ochroniarzy i dotarliśmy za kulisy. Był tam już mój menager itd.
S: Moja dziewczyna Julia, Julia, moi ludzie. - uśmiechnąłem się.
Wszyscy zaczęli mówić jej "Cześć" itd. Dali mi mikrofon, umieściłem go w uchu a ten mały głośniczek, ustawiłem sobie naprzeciw ust. Po jakimś czasie zacząłem śpiewać, trochę zeszło, ale poszło, ostatnia piosenka została. 
S: A tą piosenkę, dydykuję mojej dziewczynie. - powiedziałem. - Julia, to dla ciebie. - uśmiechnąłem się w jej stronę.
Zacząłem śpiewać najnowszą piosenkę, Hearts, specjalnie dla niej.

~~Julia~~
Czułam, że się rumienię, a moje serce rozpierała radość. Nigdy bym nie pomyślała, że Szymon zrobi coś takiego dla mnie. Gdy zobaczyłam smutną minę tych wszystkich dziewczyn, które usłyszały, że tą najnowszą piosenkę Szymon Walker dedykuje swojej dziewczynie Julii, jeszcze bardziej się cieszyłam. Bardzo go kocham i nie chcę, aby ktoś mi go odebrał. Wsłuchałam się w słowa ostatniej piosenki i linię melodyczną. Utwór był przepiękny. Mogłabym go słuchać i słuchać szczególnie, wtedy, gdy śpiewa dla mnie. Skończył śpiewać wszyscy bili brawa i wiwatowali. Szymon przyszedł za kulisy, gdzie na niego czekałam. Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam go mówiąc ..
J: Dziękuję.
S: Nie ma sprawy, dla Ciebie wszystko. - uśmiechnął się.
J: No tak, dla mnie wszystko, a co ja mogę zrobić dla Ciebie? - powiedziałam tuląc się do niego.

~~Szymon~~
Przez to śpiewanie i darcie się do tego mikrofonu, żeby mnie ktoś usłyszał, było męczące. Czy te dziewuchy nie umieją za przeproszeniem, zamknąć tych mord i siedzieć cicho? Najwyraźniej nie. Jak można być z taką dziewczyną, która by cały czas piszczała na twój widok? Nie umiał bym. No dobra, to teraz koncert mam za sobą, jeszcze wyścig za kilka tygodni, trzeba by było zacząć trenować bardziej intensywnie. Trochę się denerwuję, mam się ścigać z tym niepokonanym, każdy kto się z nim ścigał nie wyszedł z wyścigu cało, każdy zawsze miał jakieś obrażenia. Ale dobra, jeszcze nie będę o tym myślał. Hm... co ona może dla mnie zrobić? Właściwie to nic. 
S: Nic, dla mnie wystarczy, że jesteś. - szepnąłem jej do ucha, tuląc.

~~Julia~~
Mam nadzieję, że kiedyś jednak będę mogła dla niego coś zrobić. Było takie zamieszanie, że serdecznie miałam tego dość. Szymek poszedł na wywiady, a ja czekałam na zewnątrz. Za pewne zostawał obrzucany tysiącami pytań przez dziennikarzy. Przed sobą ujrzałam postać mężczyzny.
Dz: Dzień dobry, czy nazywasz się Julia Kowalska. - spytał dziennikarz.
J: Tak. - odpowiedziałam zdziwiona, czego on ode mnie chce?!
Dz: Podobno jesteś dziewczyną Szymona Walkera.
J: Owszem. - odpowiedziałam, a on mnie zaprowadził do jakiegoś pokoju, gdzie były dwa fotele. Coraz bardziej się niepokoiłam. Po chwili do sali wszedł Szymon i usiadł obok mnie. Na przeciwko nas byli dziennikarze. Po całej tej szopce wróciliśmy do domu. Szymon mnie odprowadził. Przed wejście do mojego mieszkania, spytałam ...
J: Zostaniesz na noc? - zaproponowałam.

~~Szymon~~
S: Przecież tobie nie odmówię, ale chodźmy do mnie, proszę. - zrobiłem słodkie oczka.
Julia przewróciła oczami z uśmiechem i kiwnęła głową. Wzięła swoje psy i cuchy i poszliśmy do mnie. Do wieczora posiedzieliśmy pogadaliśmy itd. Później poszedłem się umyć, a zaraz za mną Julia. Ubrałem koszulkę na krótki rękaw i włączyłem telewizję, akurat leciała powtórka wyścigu z tym co ja mam się ścigać, chciałem przybrać jakąś taktykę. Ale niestety, nie dało się. Wyłączyłem telewizor i z lekkim hukiem, odłożyłem pilot na stół i rzuciłem się na łóżko. Kurwa, nie dam rady... nie wiadomo skąd, obok mnie pojawiła się Julia. Usiadła obok mnie i spytała.
J: Co jest? - spytała przytulając się do mnie.
S: A tam... - westchnąłem.

~~Julia~~
Włączyłam telewizor. Tam leciał wyścig samochodowy, szczególnie mnie nie interesuje, ponieważ widziałam go już raz. Domyśliłam się, że Szymon zdenerwował się właśnie przez to. Masując go spytałam z troską.
J: Chodzi o ten wyścig ?
S: Ehe.. - burknął.
J: Nie wpieniaj się tak. - uśmiechnęłam się. - I tak wygrasz!
S: Tsa, będę się ścigał z najlepszymi, więc jak niby mam wygrać, skoro nawet nie mam obmyślonej strategi. - przewrócił oczami, wyłączył grający telewizor i rzucił pilotem.
J: Chciałam być miła, ale, skoro nie, to nie! - spojrzałam się na niego. - Ty zawsze wiesz najlepiej i obstawiasz wszystko na nie! Gdybyś, chociaż raz w momentach dla Ciebie trudnych wysłuchał mnie, przecież zawsze chcę Ci pomóc, zawsze możesz na mnie liczyć, ale ty tego nie zauważasz! Ja wiem, że ty wygrasz ten wyścig, ale oczywiście .. ty mówisz, że przegrasz, a ja jak zwykle nie mam racji! - Poszłam do sypialni i trzasnęłam drzwiami. Byłam na niego wściekła, choćby za to , że zawsze jest sceptycznie do wszystkiego nastawiony, a gdy ja próbuję go wesprzeć, to oczywiście lekceważy mnie. Gdy będzie mówił, że nie to naprawdę przegra. Wystarczy chcieć, a, wtedy wszystko będzie się stawało łatwiejsze i lepsze i na pewno, by nie przegrał... 

~~Szymon~~
Wydaje jej się, że to takie proste, mi nie chodzi o to że chcę wygrać, ja się nie chce po prostu zabić! Ten cały Diablo (tak go nazywają) jest jakiś porąbany, fauluje zawodników kilka metrów przed startem. Niektórzy z życiem nie uszli z tego wyścigu, a niektórzy mieli liczne obrażenia. Ja po prostu chcę żyć, czy to takie trudne? Ostatnio mam masę rzeczy na głowie, bo niektórym, się nie chce nic robić i wszystko zwalają na mnie. "Ooo, Szymuś to zrobi. Taki młody, nie ma co robić" jasne! Mam już dość tego, że wszyscy traktują mnie jak małe dziecko! Wyszedłem na dwór, trochę ochłonąć. Przemyślałem parę spraw. Zawołałem psy do domu, po małej toalecie i weszliśmy do środka. Podszedłem do drzwi sypialni i nasłuchiwałem, cisza. Zapukałem i wszedłem do środka. Spostrzegłem że Julia leży pod kołdrą, usiadłem obok niej na łóżku, i cicho westchnąłem.
S: Przepraszam. - powiedziałem po chwili. - Nie chodzi o to, czy wygram czy nie, mi zależy na tym, owszem ale nie tak, jak tym co mnie promują. Szczerze to ja mam gdzieś to czy wygram czy przegram, startuję dla nich i wygrywam dla nich. Dla siebie tylko dlatego, że to jest fajna zabawa. Karzą mi obmyślać te zrypane taktyki, bo się boją że przegram, a wiesz czemu? - spytałem robiąc małą przerwę. - Bo będę się ścigał z tak zwanym Diabłem torowym, każdy kto się z nim ścigał nie uchodził z toru z życiem, a niektórzy zostawali po prostu ranni. Mówię ci, przez kilkanaście lat, nikt z nim nie wgrał, nikt nie wyszedł z wyścigu cało. Oni srają w gacie, żebym tylko nie przegrał, a ja się boję, żebym się tam nie zabił. - powiedziałem i wstałem. - Dobranoc. - powiedziałem kierując się w stronę wyjścia. - A teraz to jest mi obojętne, czy się rozwalę tam czy na ulicy, bo to mam nieuniknione. - powiedziałem i wyszedłem. 
Położyłem się na kanapę, z oka zleciała mi łza którą szybko otarłem, nie mogę płakać. Po prostu nie mogę, nie stać mnie na to. Tak mi wszyscy wmawiali. Nagle usłyszałem ciche dreptanie, pomyślałem że to Travis, a jednak nie...

~~Julia~~
Nie sądziłam, że te całe wyścigi są, aż tak niebezpieczne. Wiem, że go nie powstrzymam przed udziałem w rajdzie ... Zależy mi na tym, by żył. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby umarł, pewnie bym się zabiła. Nie potrzebnie na niego tak naskoczyłam. 
J: To ja Cię przepraszam, nie potrzebnie tak na Ciebie naskoczyłam.. - powiedziałam cicho.
S: Masz prawo się złościć, ale mi nie chodzi o to, czy wygram, czy przegram. Mi chodzi o to, czy przeżyję, czy zginę.
J: Uważaj na siebie. Bardzo Cię kocham i nie chcę Cię stracić .. Jesteś dla mnie wszystkim. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
S: Ja Ciebie też. I uwierz mi, że na wyścigu i, gdy coś mi się stanie .. będę myślał właśnie o Tobie. - zbliżył i przytulił się do mnie.
J: Zakończmy już ten spór, proszę ... Nie kłóćmy się.
Pocałowaliśmy się i poszliśmy spać. Do wyścigu pozostawało, co raz mniej czasu. Szymon ćwiczył intensywnie i bez przerwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz