piątek, 2 stycznia 2015

Alan - Podejrzane Morderstwo

Dziś obudził mnie telefon, spojrzałem na zegarek obok mojego łóżka. Była godzina 8:00, kuźwa co tak wcześnie!? Odebrałem. Okazało się, że to wezwanie do pracy, no oczywiście. Niechętnie wstałem i poszedłem się ubrać, wziąć prysznic i umyć zęby. Zjadłem szybkie śniadanie. Założyłem czarne jeansy, czerwoną koszulkę i na to skórę, wsiadłem do samochodu razem z Alexem i ruszyliśmy pod podany adres. Byłem tam po około piętnastu minutach, na miejscu była już policja i pogotowie, wysiadłem i ruszyłem ku nim. 
A: Co mamy dziś? - spytałem Leona - patomorfologa.
L: To co zwykle, morderstwo. Zamordowany strzałem w serce i kilka razy dźgnięty w serce, tak jak by sprawca się nad nim wyżywał. Tyle że ciało rzucił w krzaki, tak jak by nie chciał ich ukrywać. - wyjaśnił.
A: Ciosy były wymierzane mocno, więc to raczej nie kobieta. - stwierdziłem. - Jacyś świadkowie? - spytałem.
L: Żadnych. Wydarzyło się to prawdo podobnie gdzieś koło piątej rano najwyraźniej nie tu, bo nie ma żadnych śladów. - westchnął. - Tamta dziewczyna zadzwoniła po nas, idź ją przesłuchać. 
A: Jasne. - powiedziałem i podszedłem do dziewczyny. - Alex, chodź. - zawołałem go. - Komisarz Alan, mogli byśmy porozmawiać? - spytałem.
Dziewczyna kiwnęła głową, odeszliśmy parę kroków od miejsca wydarzeń aby móc na spokój porozmawiać. To wszystko było jakieś podejrzane... 
A: Gdy tam się znalazłaś, ktoś się kręcił przy ofierze, a gdy cię zobaczył uciekł czy coś? - spytałem. - I dlaczego akurat tam szłaś?

~~Isabelle~~
I: Byłam pobiegać, dbam o sylwetkę. - odburknęłam. - Gdy znalazłam się akurat tam, nikogo nie było, cisza, spokój. Nie spostrzegłabym nawet ofiary gdyby nie but wystający z krzaków. Pierw myślałam że to jakiś debilny prank, teraz tyle osób się w to bawi. Wtedy podeszłam, rozchyliłam krzaki, i ujrzałam... no, wiadomo co. - wzdrygnęłam się. 
Chłopak kiwnął w zamyśleniu głową i milczał. Nie powiem, czułam się nieswojo. Wyobraźcie sobie że siedzicie przed policjantem, przed kilkoma godzinami znaleźliście trupa, a dodatkowo chce się wam pić.
I: Mogę dostać szklankę wody? - poprosiłam wzdychając. Chłopak spojrzał na mnie i wstał powoli, po chwili przychodząc z krystalicznie czystą szklanką wody. - Dzięki.

~~Alan~~
To wszystko było dziwne, który morderca zostawia zwłoki w krzakach? Nic mi się tu nie zgadzało, ale gdzieś musiał być klucz. Może on chce, abyśmy go znaleźli? Nie, co ja pieprzę?! Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny.
I: Mogę już iść? - spytała.
Czy może iść? Hm... no nie wiem, raczej tak, o wszystko się chyba spytałem.
A: Tak, ale będziemy w kontakcie, jeśli możesz, zostaw swój numer telefonu. - poprosiłem. 
Nie wiadomo dlaczego Alex przyniósł mi jej telefon, zaśmiałem się pod nosem.
A: Alex, nie wolno. - pogłaskałem go. - Przepraszam. - powiedziałem podając jej telefon.

~~Isabelle~~
Zerknęłam na obśliniony telefon, krzywiąc się lekko. Wzięłam go lekko w rękę i szybko zabrałam się za dezynfekowanie. Spojrzałam z dezaprobatą na psa, jednocześnie mierzwiąc mu sierść na czubku głowy.
I: Spoko. - westchnęłam. Podyktowałam mu mój numer a chłopak skinął głową. Bez pożegnania wyszłam, mając lekko nadzieję że pójdzie ze mną.
A: A co powiesz na kawę? Znam fajne miejsce... - zerwał się szybko z miejsca.
I: Jasne, chętnie. - odpowiedziałam z uśmiechem.

~~Isabelle~~
Nie wiem, coś nie pozwoliło mi jej tak po prostu dać odejść. Na prawdę, nie wiem dlaczego. No nic, wziąłem kluczyki i telefon z biurka, zawołałem Alexa i razem poszliśmy do auta. Otworzyłem dziewczynie drzwi i zamknąłem je za nią, jak na faceta przystało. Ruszyliśmy w stronę kawiarni, przez całą drogę Alex miał łeb na moim ramieniu, jak zawsze, tyle że zawsze siedzi z przodu, obok mnie, teraz musiał odstąpić miejsca.
I: Wszędzie go ze sobą zabierasz? - spytała patrząc się na niego.
A: Jasne, pomaga mi w śledztwach i wiele razy życie mi uratował. - pogłaskałem go.
Dojechaliśmy do kawiarni, zaparkowałem prawie przed drzwiami wejściowymi. Wysiedliśmy, oczywiście otworzyłem jej drzwi. Razem z psem weszliśmy do środka, zajęliśmy wolny stolik. Alex usiadł obok mnie na kanapie, a dziewczyna na przeciw nam. Podeszła do nas pani która przyjmuje zamówienia.
S: Witam, co podać? - uśmiechnęła się do nas ciepło.
I: Ty pierwszy. - uśmiechnęła się do mnie.
A: Ja poproszę Sok Pomarańczowy, a ty Alex? - spytałem go, pies zaczął szczekać. - A dla Alexa ciasto śmietankowe. - poprosiłem. - A ty? - uśmiechnąłem się do niej szarmancko.

~~Isabelle~~
I: Czarną herbatę, najlepiej z miodem i cytryną. - odpowiedziałam, uśmiechając się uroczo.
Kelnerka skinęła głową i poczłapała do nowo przybyłych gości, zostawiając nas razem. Spojrzałam mu prosto w oczy, czując lekkie podniecenie. Chłopak spostrzegł moje spojrzenie a moje policzki pokryły się różowymi plamami. Oh, rumienię się, to coś zupełnie nowego.
A: Jak masz w ogóle na imię? - spytał z ciekawością. - Tak szybko nam zeszło że nawet nie miałem okazji spytać.
I: Isabelle, Isa, Belle. - odpowiedziałam, zalotnie się uśmiechając. 

~~Alan~~
Isabelle, jakie piękne imię. Utkwiło mi w głowie, i cały czas je słyszałem. Dziewczyna o coś pytała lecz nie usłyszałem, ponieważ zahipnotyzowała mnie swoim uśmiechem. Dopiero gdy pomachała mi ręką przed oczami, oprzytomniałem. 
I: Wróciłeś na ziemię? - spytała i cicho się zaśmiała.
A: Co? Tak, tak. - powiedziałem szybko patrząc czy na blat, gdzie podają zamówienia. - Alan jestem. 
Zauważyłem że podali nasze zamówienie, wstałem i wróciłem z tacą. Wziąłem mój sok, Alexowi podałem jego ciasto a Isabelle herbatę. Dużo rozmawialiśmy, po jakimś czasie wyszliśmy z kawiarni i do wieczora łaziliśmy po centrum handlowym, było spokojnie, nie miałem żadnych wezwań. Gdy weszliśmy do uliczki, w której był zaparkowany samochód nagle Isa zginęła, jak wcześniej była koło mnie tak teraz jej nie było. 
M: Obróć się! - krzyknął ktoś.
Po kryjomu wyciągnąłem pistolet i wsadziłem go do rękawa. Powoli się obróciłem, zobaczyłem jakiegoś gościa. Miał w ręku pistolet, trzymał go przy głowie dziewczyny a drugą ręką ją podduszał. Serce zaczęło mi szybciej bić, martwiłem się o nią, a gdy spostrzegłem że płacze rozwaliło mnie. 
M: Uważaj co robisz, bo rozwalę jej łeb! - krzyknął. - Do góry łapy!
Zrobiłem to co kazał, w głowie układałem plan. Widziałem że dziewczyna zaczyna bladnąć, to znaczy że niedługo może zejść. Musiałem szybko działać, szybko wyciągnąłem pistolet z rękawa i strzeliłem mu w ramię. Ten gwałtownie "rzucił" dziewczynę na podłogę i zaczął uciekać. 
A: Mam uciekającego prawdo podobnie mordercę, biegnie w stronę ulicy Poznańskiej, jest uzbrojony. - powiedziałem do krótkofalówki. 
Podszedłem do dziewczyny i klęknąłem przed nią, w dupie że se spodnie pobrudzę. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem, tak bardzo się bałem że coś jej zrobi.

~~Isabelle~~
I: Alan... - wyszlochałam mu w ramię, czepiając się go jak małpka. Chłopak uspokajał mnie kojącym gestem i tulił do siebie jakby nigdy nie miał mnie wypuścić. 
A: Isa, już dobrze. - mówił spokojnym tonem, gładząc mnie po włosach. - Ze mną nic Ci się nie stanie.
Otarłam łzy i przytuliłam się jeszcze mocniej do niego, delektując się zapachem prawdziwego mężczyzny.
I: Dzięki. - wyszeptałam.

~~Alan~~
Uśmiechnąłem się pod nosem i dalej mówiłem uspokajająco póki się nie uspokoiła. 
A: Nie ma sprawy. - szepnąłem. 
Po jakimś czasie dziewczyna odsunęła się ode mnie a ja wstałem i podałem jej rękę aby pomóc wstać. Złapała ją i wstała, zaraz potem puściła. Poszliśmy do samochodu, otworzyłem jej drzwi i zamknąłem gdy wsiadła, po czym sam wsiadłem do środka. Z tych informacji co dostałem, nie złapali tamtego gościa, uciekł. Obawiam się, że on tak łatwo nie odpuści. Może być jeszcze gorzej, muszę jej chronić.
A: Wiesz co... on tak łatwo nie odpuści, nie będziesz miała nic przeciwko jak będę cię pilnował przez parę dni? - spytałem niepewnie, nie wiedziałem jak ona zareaguje. 
Kiwnęła głową i się lekko, prawie nie zauważalnie uśmiechnęła. Wrzuciłem jedynkę i ruszyliśmy pod jej dom, wysiedliśmy i zaprosiła mnie do środka. Wypiliśmy herbatę, a gdy poszła do toalety, wyszedłem na dwór, pora rozpocząć pracę. Usiadłem na schodkach wejściowych i gadałem do Alexa. Tia wiem, dziwne. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się obok mnie Isa. Obróciłem się do niej.
A: Myślałem że poszłaś spać. - uniosłem lekko lewy kącik ust.

~~Isabelle~~
I: Nie mogłam zasnąć. - odpowiedziałam z zalotnym uśmiechem. Nie wiem co mnie do niego tak przyciągało, działał na mnie jak magnes. Stanęłam lekko na palcach i oparłam się delikatnie o jego tors. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy, był bardzo zaskoczony. Po chwili objął mnie w talii i przyciągnął bliżej do siebie. Mrugnęłam zadziornie, złapałam go za rękę i seksownym  krokiem ruszyłam schodami w górę do mojej sypialni. Będąc już w sypialni pchnęłam go lekko na łóżko i pocałowałam, trzymając go za dłonie. 

~~Alan~~
Byłem zaskoczony reakcją dziewczyny, nie sądziłem że ja jej się podobam. On mi tak, ale ja jej? A może nie? No nie no, jak bym jej się nie podobał to by mnie do łóżka nie zaciągała. Sprawiłem że teraz ona leżała na plecach, a ja byłem nad nią.
A: Wyleją mnie z pracy, nie powinienem spać ze świadkiem. - mruknąłem. 
I: Oj tam, oj tam. - mrugnęła.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem. Rano bolała mnie głowa, Isa leżała przytulona do mnie. Nie chciałem jej budzić, tak słodko spała, gdy zmieniła pozycję wstałem i się ubrałem. Po czym położyłem się obok niej. Po chwili znów się do mnie przytuliła.
A: Kotku, przecież wiem że nie śpisz. - uśmiechnąłem się i pogładziłem po policzku a później po ramieniu.

~~Isabelle~~
I: Wiesz, nie wiesz. - mruknęłam zaspana. Lekko otworzyłam oczy i spostrzegłam tasującego mnie wzrokiem Alana. - Nie patrz się tak, zboczeńcu. - zaśmiałam się lekko i przykryłam bardziej kołdrą.
Alan uniósł ręce do góry i wycofał ze łobuzerską miną z sypialni. Przetarłam oczy i wstałam do szafy i ubrałam się w szary zwiewny sweter, czarne, skórzane jeansy i moje ulubione, miękkie, doskonałe na jesień, buty. Wyszłam z sypialni i zastałam Alana robiącego śniadanie.
I: Mhm, nie wiedziałam iż nasz szanowny pan oficer potrafi gotować. - powiedziałam.

~~Alan~~
A: Bo zbyt nie potrafię, nie jem w domu, jedynie śniadania, ale też nie za często. - wytłumaczyłem. 
Przyszykowałem dla niej kanapki z pomidorem, ogórkiem, sałatą i szybką, a do tego kawę, mam nadzieję że trafiłem choć trochę w jej gust. 
I: A ty nie jesz? - spytała biorąc kęsa kanapki. 
A: Nie, nie przepadam za śniadaniami. - powiedziałem. 
Zmierzwiłem ręką włosy, po czym zacząłem je sobie układać. Nudziło mi się.
A: Co dziś porobimy? - spytałem nachylając się nad blatem.
Resztę dnia spędziliśmy razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz