sobota, 6 grudnia 2014

Aleks - Zrozumienie

Miałem dziś wolne, postanowiłem wykorzystać ten czas, aby spędzić go z Tornado. Ostatnie w ogóle nie mam dla niego czasu, bidulek sam siedzi w domu całymi dniami. Stanowczo czas to zmienić. Wziąłem go do psiego parku, spuściłem ze smyczy i bawiliśmy się w aportowanie jego ulubionej piłeczki. Po jakimś czasie, w oddali zobaczyłem jakąś dziewczynę, która trenowała psa. Spojrzałem na towarzysza a on na mnie, po czym zaczął szczekać.
As: Mały trening ci nie zaszkodzi. - uśmiechnąłem się zapinając go na smycz.
Podeszliśmy do dziewczyny i czekaliśmy aż skończy z tamtym psem. Po kilku nastu minutach, podeszliśmy do niej.
As: Hej, trenujesz psy? - spytałem dla pewności.
V: Owszem. - uśmiechnęła się.
As: To super, to jest Tornado. Mogła byś go rozruszać trochę, bo się ostatnio leniwy zrobił. - poklepałem przyjaciela po karku.
Pies spojrzał na mnie z naburmuszoną miną i szczeknął. Kto mówi że psy nas nie rozumieją, to są w wielkim błędzie.

~~Vivanne~~
 Wzięłam smycz od chłopaka. Nogi lekko mi drgały. Przecież to chłopak, który bardzo mi się podoba. Nie mogę głupio zachować się przy, nim. Bardzo bałam się zagadać.
V: A tak wogóle , jak masz na imię? - spytałam nieśmiało.
As: Mam na imię Aleks. A ty? - zapytał stanowczo i wesoło.
V: Vivanne. Masz bardzo ładnego psa. - chciałam zmienić temat za wszelką cenę.

~~Aleks~~
Dziewczyna chyba była nieśmiała, to widać. Komplementy, jakie prawiła Tornado bardzo mu się podobały. Dumnie machał ogonem.
As: Dzięki. - uśmiechnąłem się.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i poszła potrenować trochę z Tornado, nie wiem dlaczego, ale co chwilę zerkała w moją stronę. Udawałem, że tego nie zauważam. Po kilku nastu minutach oboje podeszli do mnie, a Vivanne oddała smycz.
As: Super, chyba będziemy wpadać częściej. - powiedziałem patrząc na wesołego towarzysza. - Masz ochotę na spacer, lody czy coś? - zaproponowałem.

~~Vivanne~~
 Bardzo ucieszyła mnie propozycja chłopaka. Jego pies był taki energiczny na treningu, że bardzo chętnie poszła bym z, nim na jakiś odprężający spacer. Czuję, że coś więcej wyjdzie z tego.
V: Bardzo chętnie. Pójdziemy do parku? - zaproponowałam.
As: Chętnie. - Aleks szeroko uśmiechnął się.
Byłam bardzo zdenerwowana tym spacerem, ale starałam się tego nie okazywać. W końcu dotarliśmy do parku. Usiadliśmy na ławce obok siebie. Było trochę dziwne.
V: Uwielbiam parki a ty? - spytałam skrępowana.

~~Aleks~~
As: Nie są złe. - powiedziałem po chwili zamyślenia.
No dobra, lubię park nie, ale nie żebym uwielbiał. Bywa tu nudno. Nie wiedziałem co zrobić, ani co powiedzieć, zupełna pustka. Wstaliśmy i poszliśmy do najbliższej budki z lodami. Dla siebie i dziewczyny wziąłem czekoladowe, a dla Tornado miętowe. Usiedliśmy na ławce i w ciszy jedliśmy chłodne lody.
As: Długo tu jesteś? - spytałem.

~~Vivanne~~
 V: Jestem tu nowa. - powiedziałam smutno. - Ale jakoś próbuję się oswoić z nowym miejscem.
As: Dlaczego się smucisz? - spytał mnie opiekuńczo.
Powiedziałam mu, że co dopiero wyprowadziłam się tutaj i trudno mi jest się oswoić. Aleks powiedział, że może mnie oprowadzić. Pokazał mi całą okolicę.
V: Ładnie tu macie. - powiedziałam obojętnie. - Masz jakiegoś konia? Bardzo lubię jeździć konno.

~~Aleks~~
 Dziwnie się czułem w jej towarzystwie, sam nie wiem dlaczego. Czy mam konia? No mam, nie?
As: Mam. Chcesz go zobaczyć? - spytałem obojętnie.
Dziewczyna kiwnęła głową. Byliśmy na granicach miasta, więc do stadniny jest blisko. Zdecydowaliśmy się iść tam z buta, nie opłaca się tracić paliwa na taki kawałek. Do garażu to my mamy dalej, niż to tej stadniny. Gdy tam doszliśmy, Szymon przywitał nas radosnym rżeniem.
V: Piękny. - powiedziała głaszcząc go po pyszczku. - Mogę pojeździć?
Byłem zmieszany, no nie wiem czy dać jej akurat Szymka. Jeszcze coś się stanie. Zauważyłem Maggie, szybko do niej podszedłem i poprosiłem o pomoc. Ta się zgodziła i zabrała dziewczynę do innego konia, klaczy fiordzkiej Saby. Ja osiodłałem Szymka i czekałem na zewnątrz.

~~Vivanne~~
 Znałam się coś na koniach, więc umiałam je wyczyścić i osiodłać. Szybko weszłam na Sabę i wyszłam z nią z stajni. Aleks czekał na mnie. Nawet nie wiecie jak on pięknie wyglądał na koniu. Nie mogłam się napatrzeć na niego. Aleks zaproponował mi jazdę w teren. Bardzo chętnie zgodziłam się na to. Saba była dość spokojna. Zatrzymaliśmy się na łące. Zeszliśmy z koni i usiedliśmy na trawie. Byliśmy bardzo blisko.
V: Aleks. Muszę ci coś powiedzieć. - chwyciłam go za rękę. - Kocham cię.

~~Aleks~~
 Zatkało mnie. Ona mnie kocha? Ale... ale ja już mam kogoś, nie? Poza tym, nie znamy się za długo. Kuźwa, ale jak ja mam jej to powiedzieć? Boshe, w co ja się wpakowałem... choć w sumie, nie moja wina że jestem taki boski. - zaśmiałem się w duchu. No dobra, teraz powaga, co by tu powiedzieć...
As: Ale ja, już mam dziewczynę. - powiedziałem zakłopotany wbijając wzrok w ziemię.
Viv momentalnie puściła moją rękę i spojrzała w przestrzeń. Nastała cisza. Dołująca, niezręczna cisza.
As: Przepraszam... - powiedziałem skubiąc rękami trawę.

~~Vivanne~~
 Jestem jakaś bojebana. Przecież jak ja mogłam tak po prostu mu to powiedzieć? I teraz co? Niby się pogodzę z tym i to wszystko? No chyba nie.
V: Ależ to nie twoja wina. - powstrzymywałam łzy. - To ja jestem beznadziejna.
As: Nie warz się tak na siebie mówić. Każdy w swoim stopniu jest ważny. - próbował mnie pocieszyć
V: Ale jak? Ja tutaj nie pasuję. A teraz pewnie mnie uważasz za jakąś wariatkę. - wbiłam wzrok w niebo

~~Aleks~~
 Świetnie. Czy ty Aleks, nie umiesz trzymać do cholery języka za zębami? Idiota! No i co ja mam teraz robić? Dziewczyna jest w skraju płaczu, a ja jestem w rozsypce. Ech.
As: Nie uważam. - powiedziałem szczerze. - Wiesz, tacy ludzie mi powiedzieli że musimy wyznawać uczucia i pokazywać, to co czujemy.
V: Jacy ludzie? - spytała spoglądając na mnie ukradkiem.
As: No wiesz, nie zbyt chcę i nie lubię o tym gadać. - westchnąłem. - Ponure wspomnienia. - wzruszyłem ramionami.

~~Vivanne~~
Dziwne. Nie rozumiałam go. O jakich ludzi mu chodzi. Jakie przykre wspomnienia? Teraz, to jest nieważne. Muszę już iść do domu. Pewnie Stradivarius już za mną tęskni. Wsiadliśmy na konie i popędziliśmy galopem do stadniny. Oporządziliśmy konie i udaliśmy się w stronę domu. Aleks powiedział, że jest tak ciemno, że odprowadzi mnie do domu. Gdy byliśmy już pod moim mieszkaniem stanęliśmy przed, nim.
V: To musimy się pożegnać? - powiedziałam smutno.
As: Tak, ale nie smuć się. - powiedział miłym głosem.
V: To pa. Zobaczymy się kiedyś. - pocałowałam chłopaka w policzek.
Chyba mu się to nie podobało, ale trudno. Ja poszłam do mieszkania a chłopak do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz